top of page
  • Zdjęcie autoraEmilia Domańska

We wspólnocie mogę doświadczyć żywej wiary - wywiad z Marysią Kowalczyk (Chemin Neuf)

Zaktualizowano: 15 kwi 2021



MK: Nazywam się Marysia Kowalczyk i mam 20 lat. Jestem obecnie studentką hispanistyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Interesuję się fotografią oraz w wolnym czasie lubię grać na ukulele i na gitarze. Jeszcze mogę dodać, że pochodzę z Płońska, niedaleko Warszawy.


ED: Do jakiej wspólnoty należysz i jak długo?


MK: Należę do wspólnoty Chemin Neuf. Ja osobiście należę do niej już siódmy rok, ale moi rodzice już wcześniej byli z nią związani. Byli na pierwszych rekolekcjach dla małżeństw, które nazywają się Kana – na pierwszych takich rekolekcjach w Polsce.


ED: To w sumie na pytanie jak tam trafiłaś już znamy odpowiedź – pewnie przez rodziców.


MK: Tak, właśnie przez rodziców. Ale również mój brat jest tam zaangażowany, razem ze swoją rodziną. Jest 11 lat starszy ode mnie. Jeździł najpierw na takie weekendy dla nastolatków 14-18 lat, a później był zaangażowany w Misje Młodych 18-30. Ja też zostałam przez niego zachęcona i zaczęłam tam jeździć.


ED: Czyli była w tym też jakaś twoja decyzja, nie tak że tylko z rodzicami byłaś.


MK: Tak.


ED: A teraz może o tej wspólnocie pomówmy. Czym się charakteryzuje? Chodzi mi o taki wyróżnik na tle innych wspólnot, charyzmat.


MK: To jest wspólnota katolicka o powołaniu ekumenicznym, to znaczy, że są również w niej zaangażowani bracia i siostry z innych wyznań chrześcijańskich. Poza tym naszą wspólnotę wyróżnia powołanie do jedności, charyzmat działania na rzecz jedności chrześcijan, ale też po prostu na rzecz jedności osoby, rodzin, małżeństw. We wspólnocie są zaangażowane zarówno osoby świeckie, małżeństwa, jak i osoby konsekrowane. W naszych domach wspólnotowych żyją małżeństwa, osoby konsekrowane i osoby świeckie, również młode. Te miejsca nazywają się fraterniami życia. Ich mieszkańcy żyją razem, gotują i robią takie rzeczy jak każda rodzina w domu.


ED: Ta wspólnota jest w samej Polsce czy gdzieś jeszcze?


MK: Chemin Neuf pochodzi z Francji, ale jest już w wielu miejscach na świecie. Dokładnie liczy prawie 2 tysiące członków w około 30 krajach. Wielu z nich jest w krajach Afryki, ale i w Europie. Nawet w Kanadzie jest parę osób z tego co wiem.


ED: Czyli w Chemin Neuf są nie tylko katolicy, ale też inni chrześcijanie?


MK: Tak, są osoby innych wyznań, na przykład grekokatolicy, prawosławni czy protestanci czy ewangelicy. Wiem, że w krajach zachodnich, na przykład w Niemczech, jest dużo osób wyznania ewangelickiego, bo tam jest ich sporo. Także spotykają się różne wyznania chrześcijańskie.


ED: Rozumiem. I udaje się wam podjąć współpracę? Masz osobiście takie doświadczenie?


MK: Ja jeszcze za bardzo nie miałam dużej styczności z osobami innych wyznań, tak w codziennym życiu wspólnoty. Czasem na wyjazdach weekendowych trafi się jedna, dwie osoby. Zawsze jest to trudne, bo nie możemy razem uczestniczyć w Eucharystii, czy różnimy się dużo w poglądach. To nie jest taki „prosty ekumenizm”, jakbyśmy chcemy stworzyć jakąś uniwersalną religię czy coś. My po prostu wychodzimy z założenia, że chcemy robić razem to co możemy. Nie skupiać się na tym, co nas dzieli, tylko skierować się na to, co możemy zrobić razem, a jest dużo takich rzeczy. Możemy razem modlić się, uwielbiać, przygotowywać razem rekolekcje, gotować, jeść – te wszystkie proste rzeczy. Krótko mówiąc: po prostu żyć razem.


ED: Teraz zapytam o ciebie bezpośrednio. Masz jakąś funkcję i obowiązki w swojej wspólnocie?


MK: Wcześniej byłam mocno zaangażowana w misje dla nastolatków, czyli Misje Młodych 14-18. Byłam w tak zwanej posłudze. Kilka lat jeździłam tam głownie pomagać w animowaniu rekolekcji. Teraz już należę do Misji Młodych 18-30, ale mam nadal takie zadanie, że jeszcze częściowo posługuję w Misji Młodych 14-18. Moja posługa polega na prowadzeniu tutaj w Lublinie fraterni. To jest takie spotkanie, które odbywa się co jakiś czas z młodymi z tego regionu. Udało nam się zobaczyć jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia w małym gronie pomimo obostrzeń i możliwe, że teraz też jakoś się spotkamy.


Jeśli chodzi o Misję Młodych 18-30, to możliwe, że będę się niedługo angażować do rocznego cyklu formacji i posługi, który nazywa się Młodzi Chemin Neuf. To będzie czas formacji dla mnie, ale przygotuje mnie też do pomocy na weekendach czy na jakichś wyjazdach.


ED: Jak wygląda wasza wspólnota? Czy są na przykład konkretne fraternie w mieście, takie małe lub duże grupki?


MK: To jest duża struktura, jako że wspólnota jest międzynarodowa. Generalny podział obejmuje misje, czyli na przykład Misję Kana – misję dla małżeństw. W ramach niej są na przykład rekolekcje w lato dla małżonków. Dla rodzin też są, bo jest też Kana dla rodzin ‒ zazwyczaj odbywa się co dwa lata, w Polsce przynajmniej, a Kana dla małżeństw jest co roku. W ramach Kany są zjazdy weekendowe trzy razy w roku, chyba w Wesołej, ale w regionach też są takie spotkania. Wszystko to zmienia się w zależności od roku i okoliczności, inaczej się też w różnych miastach odbywa.


Jest też misja dla nastolatków – Misja Młodych 14-18 – oraz Misja Młodych 18-30. Poza tym są też inne propozycje uczestnictwa, na przykład rekolekcje ignacjańskie, które prowadzi nasza wspólnota, albo też Misja Siloe, czyli „uzdrowienie wewnętrzne”. W ramach tej ostatniej odbywają się rekolekcje w ciągu roku. Nie znam dokładnie grafiku, ale możliwości jest naprawdę wiele.

Oprócz tego, w regionach, gdzie jest więcej osób ze wspólnoty, ludzie spotykają się w tak zwanych fraterniach. Różne osoby w tym uczestniczą: czy to nastolatkowie czy osoby mocno zaangażowane we wspólnocie czy te udzielające się trochę mniej. Dla tych ostatnich jest taka forma zaangażowania jak Komunia, moi rodzice w tym są. Polega to na tym, że mniej czasu udzielają się we wspólnocie: fraternie są rzadziej i nie tak często są proszeni o pomoc. No bo też mieszkają daleko od domu rekolekcyjnego i nie byliby w stanie tego pogodzić, więc na przykład oni raz w miesiącu się spotykają we fraterni, a we wspólnocie widują się co tydzień.


Oprócz tego w Misji Młodych 18-30 jest też festiwal międzynarodowy, organizowany co roku we Francji. Przyjeżdża tam około kilku tysięcy młodych z całego świata. Teraz jak jest covid to jest troszkę trudniej. Nasza wspólnota pomaga też przy organizacji Światowych Dni Młodzieży i zawsze się włącza w podobne inicjatywy.


ED: A ty spotykasz się w ramach takich fraterni? Macie regularne spotkania?


MK: Tak, prowadzę fraternię dla Młodych 14-18. A z kolei w ramach Młodych 18-30 moją fraternią jest to, że mieszkam w akademiku, tutaj w Lublinie z siostrami ze wspólnoty. Razem tu mieszkamy, gotujemy, spotykamy się i dzielimy się naszym życiem we trzy.


ED: Jak wyglądają spotkania, na przykład tej młodszej fraterni? MK: To wszystko zależy od momentu. Na przykład ostatnio jak się spotkaliśmy, to zrobiliśmy sobie jakąś kolację, każdy przyniósł składkowe jedzenie. A później oglądaliśmy film o Carlu Acutisie i później każdy z nas podzielił się, co nas w tym filmie poruszyło i w czym chcielibyśmy naśladować Carla Acutisa. Ale czasem jest też luźniej, na przykład jemy i gramy w gry, a czasem spotkania są takie bardziej duchowe. Chociaż raczej zawsze staramy się, żeby było coś dla ducha. Ale planujemy też coś dla ciała i jakoś to łączymy.


ED: Czyli takie najbardziej duchowe momenty w waszej wspólnocie to sesje rekolekcyjne?


MK: Tak.


ED: Powiesz mi coś więcej o nich?


MK: Tak, myślę, że to jest taka esencja formacji, te weekendy rekolekcyjne. Zazwyczaj odbywają się w Polsce, w Wesołej, bo mamy tam duży dom rekolekcyjny. Każdy taki weekend zazwyczaj jest inny, każdy ma jakiś konkretny temat. Są głoszone różne konferencje, są grupki dzielenia, jest też czas na jakieś wyjście, czy gry, albo podwieczorek, kiedy smażymy na przykład naleśniki i wszyscy rozmawiają w kawiarence. Często jest wtedy przewidziany taki szczególny czas na Wieczór Uwielbienia, albo Wieczór Pojednania. Więc albo uwielbiamy Boga, albo skupiamy się na pojednaniu. Wtedy można pójść do spowiedzi, można napisać list, aby się pogodzić z jakąś osobą, albo poprosić o modlitwę wstawienniczą. Takie weekendy są zazwyczaj trzy, cztery razy w roku.


Natomiast w wakacje zazwyczaj zjazdy odbywają się właśnie we Francji, ten festiwal międzynarodowy na przykład. Poza tym jest choćby tak zwana Summer School, czyli wyjazd przygotowawczy kilka tygodni przed Festiwalem Formacji Teologiczno-Biblijnej. To też czas bycia razem z innymi młodymi z różnych krajów.


ED: Czy to prawda, że wasza duchowość jest oparta na duchowości ignacjańskiej?


MK: Tak. Nasza wspólnota wywodzi się z grupy modlitewnej, więc w dużej mierze polegamy na duchowości Odnowy w Duchu Świętym i charyzmatach. Ale duchowość ignacjańska jest naszym fundamentem, to w niej tkwią nasze korzenie. Naszym założycielem był jezuita, ojciec Laurent Fabre, więc to nic dziwnego. Dlatego ta wspólnota łączy jednocześnie duchowość ignacjańską i jest charyzmatyczna.


ED: Świetne połączenie, podoba mi się.


MK: Wydawałoby się, że to jak ogień i woda, ale to naprawdę działa [śmiech].


ED: A tak osobiście, dlaczego ci odpowiada twoja wspólnota?


MK: Szczerze mówiąc, myślę, że najbardziej porusza mnie to, jak bardzo autentyczne jest życie ludzi ze wspólnoty. W liceum miałam przez jeden rok kryzys wiary, naprawdę mocno zwątpiłam w Boga. Wtedy patrzyłam na ludzi ze wspólnoty, na to jak oni naprawdę żyją wbrew temu co mówi ten świat, są autentyczni i robią to, co mówią. To naprawdę się przyczyniło w pewnym sensie do tego, że wróciłam i na nowo chciałam zaufać Bogu.


Myślę, że ważne jest też dla mnie mocne doświadczenie Ducha Świętego. Naprawdę nie raz usłyszałam konkretny głos Boga przez charyzmaty. Na przykład podczas uwielbienia: przez Słowo, które ktoś powiedział, albo przez obraz. Parę razy dokładnie się odnalazłam w tym, co Bóg mówił przez te osoby na modlitwie wstawienniczej. To naprawdę nie był przypadek, że takie słowa o moim życiu padły. I to jest dla mnie, myślę, esencją i to mi się bardzo podoba, że doświadczam w mojej wspólnocie takiej żywej wiary, jak w Dziejach Apostolskich. Ona się wyraża w prostocie i jednoczenie w zaufaniu Bogu, w zostawieniu wszystkiego i pójściu za Jezusem.


ED: Rozumiem. Bardzo się dobrze tego słucha – świadectwa, że jest wspólnota, która działa tak jak powinna [śmiech]. Mam jeszcze jedno pytanie. Czy według ciebie warto należeć do jakiejkolwiek wspólnoty?


MK: Myślę, że zdecydowanie tak. To jest po prostu tak, że kiedy ja nie mam sił, to nie raz Bóg mnie zaskakuje przez wiarę moich braci i przez ich świadectwo porusza moje serce, szczególnie przez ich dobre słowo. W taki sposób mnie też kształtuje: pokazuje mi w życiu z innymi to, co jest we mnie słabe.


Myślę też, że w ogóle bycie we wspólnocie jest esencjonalne, bo samemu nie jest się w stanie przejść przez wiele burz. Czasem modlitwa moich braci jest jedynym, co mnie niesie w słabych momentach. To przede wszystkim daje dużo radości, pokoju i poczucia przynależności przede wszystkim. Zarówno w aspekcie społecznym, jak i psychicznym, człowiek ma poczucie głębokiej jedności – czegoś trochę jak prawdziwy przedsionek nieba. To wygląda tak, że będąc tutaj razem już żyjemy i uwielbiamy Boga tak, jakby to było w wieczności. Momentami naprawdę doświadczam takiego uczucia i myślę, że bez przynależności do wspólnoty to jest niemożliwe. Równocześnie bez tego doświadczenia nie jest się w stanie pójść dalej. Bardzo lubię takie powiedzenie, że "samemu można iść sprawnie, dojść szybko do celu, ale razem zajdziemy dalej". I myślę, że to jest bardzo prawdziwe. To piękne, że możemy coś tworzyć razem. Samemu się po prostu nie wytrzyma tak długo [śmiech].



Wywiad został przeprowadzony 18 lutego 2021 roku.


Oficjalna strona wspólnoty Chemin Neuf w języku polskim:


Chemin Neuf na Facebooku:

https://www.facebook.com/wspolnota.chemin.neuf/

89 wyświetleń
bottom of page